Katechezy — Katecheza wstępna (protokatecheza)

,

Pro­ka­te­che­za (Pro­log)

Już uno­si się nad wami woń bło­go­sła­wień­stwa, o wy, któ­rzy wkrót­ce zosta­nie­cie oświe­ce­ni: już zbie­ra­cie ducho­we kwia­ty, aby utkać nie­biań­skie koro­ny: już tchnął na was zapach Ducha Świę­te­go: już zgro­ma­dzi­li­ście się wokół przed­sion­ka pała­cu Kró­la; oby­ście i wy zosta­li wpro­wa­dze­ni przez Kró­la! Na drze­wach poja­wi­ły się już kwia­ty; oby i owo­ce oka­za­ły się dosko­na­łe! Jak dotąd był napis waszych imion i wezwa­nie do służ­by, i pochod­nie orsza­ku wesel­ne­go, i tęsk­no­ta za nie­biań­skim oby­wa­tel­stwem, i dobry cel, i zwią­za­na z nim nadzie­ja. Nie kła­mie bowiem ten, kto powie­dział, że tym, któ­rzy miłu­ją Boga, wszyst­kie rze­czy dopo­ma­ga­ją ku dobre­mu. Bóg jest hoj­ny w dobro­czyn­no­ści, ale cze­ka na praw­dzi­wą wolę każ­de­go czło­wie­ka: dla­te­go Apo­stoł dodał i powie­dział: tym, któ­rzy są powo­ła­ni zgod­nie z celem. Uczci­wość celu czy­ni cię powo­ła­nym; bo jeśli two­je cia­ło jest tutaj, ale nie twój umysł, nic ci to nie daje.

Nawet Szy­mon Mag przy­szedł kie­dyś do sadzaw­ki: został ochrzczo­ny, ale nie został oświe­co­ny; i cho­ciaż zanu­rzył swo­je cia­ło w wodzie, nie oświe­cił swe­go ser­ca Duchem; jego cia­ło zeszło i wyszło, ale jego dusza nie zosta­ła pogrze­ba­na z Chry­stu­sem ani z Nim wskrze­szo­na. Teraz wspo­mi­nam o upad­kach (ludzi), aby­ście wy nie upa­dli; bo te rze­czy przy­da­rzy­ły się im dla przy­kła­du, a są napi­sa­ne dla napo­mnie­nia tych, któ­rzy dziś się zbli­ża­ją. Niech nikt z was nie będzie kuszo­ny Jego łaską, aby żaden korzeń gory­czy nie wyrósł i nie spra­wił wam kło­po­tu. Niech nikt z was nie wcho­dzi, mówiąc: Zobacz­my, co czy­nią wier­ni; pozwól­cie mi wejść i zoba­czyć, abym się dowie­dział, co się dzie­je. Czy spo­dzie­wasz się widzieć, a nie spo­dzie­wasz się być widzia­nym? I czy myślisz, że pod­czas gdy ty szu­kasz tego, co się dzie­je, Bóg nie szu­ka two­je­go serca?

Pewien czło­wiek z Ewan­ge­lii wtar­gnął kie­dyś na ucztę wesel­ną, wziął nie­sto­sow­ną sza­tę, wszedł, usiadł i jadł, bo pan mło­dy na to pozwo­lił. Ale kie­dy zoba­czył, że wszy­scy są ubra­ni na bia­ło, powi­nien był sam zało­żyć sza­tę tego same­go rodza­ju, pod­czas gdy on spo­ży­wał podob­ny pokarm, ale był nie­po­dob­ny do nich pod wzglę­dem mody i inten­cji. Pan mło­dy jed­nak, choć hoj­ny, nie był nie­roz­trop­ny i obcho­dząc każ­de­go z gości i obser­wu­jąc ich (ponie­waż nie dbał o ich jedze­nie, ale o ich god­ne zacho­wa­nie), zoba­czył nie­zna­jo­me­go, któ­ry nie miał na sobie sza­ty wesel­nej, i powie­dział do nie­go: Przy­ja­cie­lu, jak się tu dosta­łeś? W jakim kolo­rze! Z jakim sumie­niem! Co z tego, że odźwier­ny ci nie zabro­nił z powo­du hoj­no­ści gospo­da­rza? Co z tego, że nie wie­dzia­łeś, w jakim stro­ju powi­nie­neś wejść na ban­kiet? Wsze­dłeś i zoba­czy­łeś błysz­czą­ce stro­je gości: czy nie powi­nie­neś był nauczyć się nawet tego, co mia­łeś przed ocza­mi? Czy nie powi­nie­neś był wyco­fać się w odpo­wied­nim cza­sie, abyś mógł wejść ponow­nie w odpo­wied­nim cza­sie? Lecz teraz przy­szli­ście nie w porę, aby was nie w porę wypę­dzo­no. Roz­ka­zu­je więc słu­gom: Zwiąż­cie jego sto­py, któ­re zuchwa­le wtar­gnę­ły; zwiąż­cie jego ręce, któ­re nie wie­dzia­ły, jak okryć go jasną sza­tą; i wrzuć­cie go w ciem­ność zewnętrz­ną; bo nie jest god­ny pochod­ni wesel­nych. Widzisz, co się sta­ło z tym czło­wie­kiem: uczyń swój wła­sny stan bezpiecznym.

Bo my, słu­dzy Chry­stu­sa, przy­ję­li­śmy każ­de­go, a zaj­mu­jąc nie­ja­ko miej­sce odźwier­nych, zosta­wi­li­śmy drzwi otwar­te: i być może wsze­dłeś z duszą obcią­żo­ną grze­cha­mi i z wolą splu­ga­wio­ną. Wsze­dłeś i zosta­łeś wpusz­czo­ny: two­je imię zosta­ło zapi­sa­ne. Powiedz mi, czy widzisz tę czci­god­ną kon­sty­tu­cję Kościo­ła? Czy widzisz jego porzą­dek i dys­cy­pli­nę, czy­ta­nie Pisma Świę­te­go, obec­ność wyświę­co­nych, spo­sób naucza­nia? Bądź zawsty­dzo­ny tym miej­scem i naucz się tego, co widzisz. Wyjdź sto­sow­nie teraz i wejdź naj­sto­sow­niej jutro.

Jeśli modą two­jej duszy jest chci­wość, załóż inną modę i wejdź. Odrzuć poprzed­nią modę, nie ukry­waj jej. Odrzuć, pro­szę cię, wsze­te­czeń­stwo i nie­czy­stość, a załóż naj­ja­śniej­szą sza­tę czy­sto­ści. To oskar­że­nie daję wam, zanim Jezus, Oblu­bie­niec dusz, wej­dzie i zoba­czy ich modę. Dozwo­lo­ne jest wam dłu­gie ocze­ki­wa­nie; macie czter­dzie­ści dni na poku­tę: macie peł­ną moż­li­wość zarów­no zdję­cia i umy­cia się, jak i wło­że­nia i wej­ścia. Ale jeśli upie­rasz się w złym zamia­rze, mów­ca jest bez winy, ale nie możesz szu­kać łaski: bo woda cię przyj­mie, ale Duch cię nie przyj­mie. Jeśli ktoś jest świa­do­my swo­jej rany, niech weź­mie maść; jeśli ktoś upadł, niech powsta­nie. Niech nie będzie wśród was Szy­mo­na, żad­nej hipo­kry­zji, żad­nej próż­nej cie­ka­wo­ści w tej sprawie.

Moż­li­we też, że przy­sze­dłeś pod innym pre­tek­stem. Moż­li­we, że męż­czy­zna chce zło­żyć usza­no­wa­nie kobie­cie i przy­był tu z tego powo­du. Uwa­ga ta odno­si się w podob­ny spo­sób rów­nież do kobiet. Być może nie­wol­nik chce zado­wo­lić swo­je­go pana, a przy­ja­ciel swo­je­go przy­ja­cie­la. Przyj­mu­ję tę przy­nę­tę na haczyk i witam cię, cho­ciaż przy­by­łeś w złym celu, ale jako kogoś, kto ma być zba­wio­ny przez dobrą nadzie­ję. Być może nie wie­dzia­łeś, dokąd przy­cho­dzisz, ani w jaką sieć jesteś zła­pa­ny. Wsze­dłeś w sie­ci Kościo­ła: daj się pochwy­cić żyw­cem, nie ucie­kaj, bo Jezus szu­ka cię nie po to, aby zabić, ale zabi­ja­jąc, aby oży­wić, bo musisz umrzeć i zmar­twych­wstać. Sły­sze­li­ście bowiem, jak Apo­stoł powie­dział: Umar­li dla grze­chu, a żyją­cy dla spra­wie­dli­wo­ści. Umie­raj­cie dla waszych grze­chów, a żyj­cie dla spra­wie­dli­wo­ści, żyj­cie od dnia dzisiejszego.

Zobacz, pro­szę cię, jak wiel­ką god­no­ścią obda­rzył cię Jezus. Zosta­łeś nazwa­ny kate­chu­me­nem, pod­czas gdy sło­wo odbi­ja­ło się echem wokół cie­bie z zewnątrz; sły­sząc o nadziei i nie zna­jąc jej; sły­sząc tajem­ni­ce i nie rozu­mie­jąc ich; sły­sząc Pisma i nie zna­jąc ich głę­bi. Echo nie jest już wokół cie­bie, ale w tobie; ponie­waż zamiesz­ku­ją­cy Duch odtąd czy­ni twój umysł domem Bożym. Gdy usły­szy­cie, co jest napi­sa­ne o tajem­ni­cach, wte­dy zro­zu­mie­cie rze­czy, któ­rych nie zna­li­ście. I nie myśl, że otrzy­mu­jesz małą rzecz: cho­ciaż jesteś nędz­nym czło­wie­kiem, otrzy­mu­jesz jeden z Bożych tytu­łów. Paweł mówi: Bóg jest wier­ny. Inne Pismo mówi: Bóg jest wier­ny i spra­wie­dli­wy. Prze­wi­du­jąc to, Psal­mi­sta, ponie­waż ludzie mają otrzy­mać tytuł Boga, prze­mó­wił w ten spo­sób w oso­bie Boga: Rze­kłem: Boga­mi jeste­ście i wszy­scy syna­mi Naj­wyż­sze­go. Ale strzeż się, abyś nie miał tytu­łu wier­ne­go, ale wolę nie­wier­nych. Weszli­ście w zawo­dy, tru­dzi­cie się w wyści­gu: dru­giej takiej oka­zji mieć nie może­cie. Gdy­byś miał przed sobą dzień ślu­bu, czy nie zlek­ce­wa­żył­byś wszyst­kie­go inne­go i nie zajął się przy­go­to­wa­nia­mi do uczty? A w przed­dzień poświę­ce­nia swej duszy nie­biań­skie­mu Oblu­bień­co­wi, czyż nie zaprze­sta­niesz od cie­le­snych rze­czy, abyś mógł zdo­być duchowe?

Nie może­my przyj­mo­wać chrztu dwa lub trzy razy; w prze­ciw­nym razie moż­na by powie­dzieć: Cho­ciaż raz zawio­dłem, napra­wię to po raz dru­gi; pod­czas gdy jeśli raz zawie­dziesz, rzecz nie może być napra­wio­na; ponie­waż jest jeden Pan, jed­na wia­ra i jeden chrzest: tyl­ko here­ty­cy są ponow­nie chrzcze­ni, ponie­waż poprzed­ni nie był chrztem.

Albo­wiem Bóg nie szu­ka od nas nicze­go inne­go, jak tyl­ko dobre­go celu. Nie mów: Jak są zma­za­ne moje grze­chy? Powia­dam wam: Przez pra­gnie­nie, przez wia­rę. Cóż może być krót­sze­go niż to? Lecz jeśli choć usta wasze mówią, że pra­gnie­cie, ser­ce wasze mil­czy, On zna ser­ce, któ­ry was sądzi. Od dziś zanie­chaj wszel­kie­go złe­go czy­nu. Niech twój język nie wypo­wia­da nie­sto­sow­nych słów, niech two­je oko powstrzy­ma się od grze­chu i od włó­cze­nia się za rze­cza­mi nieopłacalnymi.

Niech two­je sto­py spie­szą się na kate­chi­za­cję; przyj­muj z żar­li­wo­ścią egzor­cy­zmy: czy zosta­niesz tchnię­ty, czy egzor­cy­zmo­wa­ny, akt jest dla cie­bie zba­wie­niem. Przy­pu­ść­my, że masz zło­to nie­obro­bio­ne i sto­pio­ne, zmie­sza­ne z róż­ny­mi sub­stan­cja­mi, mie­dzią, cyną, żela­zem i oło­wiem: chce­my mieć samo zło­to; czy zło­to moż­na oczy­ścić z obcych sub­stan­cji bez ognia? Tak samo bez egzor­cy­zmów dusza nie może być oczysz­czo­na; a te egzor­cy­zmy są boskie, zosta­ły zebra­ne z Boskich Pism. Two­ja twarz zosta­ła zasło­nię­ta, aby twój umysł był odtąd wol­ny, aby oko, wędru­jąc, nie spo­wo­do­wa­ło rów­nież wędrów­ki ser­ca. Ale kie­dy wasze oczy są zasło­nię­te, wasze uszy nie są powstrzy­my­wa­ne od przyj­mo­wa­nia środ­ków zba­wie­nia. Podob­nie bowiem jak ci, któ­rzy są bie­gli w rze­mio­śle złot­ni­czym, wrzu­ca­ją swój oddech do ognia za pomo­cą pew­nych deli­kat­nych instru­men­tów i wydmu­chu­jąc zło­to ukry­te w tyglu, poru­sza­ją ota­cza­ją­cy go pło­mień, a tym samym znaj­du­ją to, cze­go szu­ka­ją; Tak też, gdy egzor­cy­ści wzbu­dza­ją prze­ra­że­nie przez Ducha Boże­go i pod­pa­la­ją duszę w tyglu cia­ła, wro­gi demon ucie­ka, a tam prze­by­wa zba­wie­nie i nadzie­ja życia wiecz­ne­go, a dusza odtąd jest oczysz­czo­na z grze­chów i ma zba­wie­nie. Trwaj­my więc, bra­cia, w nadziei, pod­daj­my się i miej­my nadzie­ję, aby Bóg wszyst­kich ujrzał nasz cel i oczy­ścił nas z grze­chów, i dał nam dobrą nadzie­ję na nasz stan, i dał nam poku­tę, któ­ra przy­no­si zba­wie­nie. Bóg powo­łał, a Jego wezwa­nie jest do ciebie.

Uważ­nie słu­chaj­cie kate­chi­za­cji, a choć­by­śmy mie­li prze­dłu­żać naszą roz­pra­wę, niech umysł wasz nie będzie znu­żo­ny. Otrzy­mu­je­cie bowiem zbro­ję prze­ciw­ko wro­gim mocom, zbro­ję prze­ciw­ko here­zjom, prze­ciw­ko Żydom, Sama­ry­ta­nom i poga­nom. Masz wie­lu nie­przy­ja­ciół; weź do sie­bie wie­le strzał, bo masz ich wie­le do rzu­ce­nia; i musisz się nauczyć, jak ude­rzyć Gre­ka, jak wal­czyć z here­ty­kiem, Żydem i Sama­ry­ta­ni­nem. I zbro­ja jest goto­wa, a naj­bar­dziej goto­wy jest miecz Ducha: ale ty tak­że musisz wycią­gnąć pra­wą rękę z dobrym posta­no­wie­niem, abyś mógł pro­wa­dzić woj­nę Pana i poko­nać prze­ciw­ne moce, i stać się nie­zwy­cię­żo­nym prze­ciw­ko każ­dej here­tyc­kiej próbie.

Pozwól­cie, że dam wam rów­nież to oskar­że­nie. Stu­diuj nasze nauki i zacho­waj je na zawsze. Nie myśl­cie, że są to zwy­kłe homi­lie; bo cho­ciaż one rów­nież są dobre i god­ne zaufa­nia, to jed­nak jeśli dziś je zanie­dba­my, może­my je prze­stu­dio­wać jutro. Ale jeśli naucza­nie doty­czą­ce sadzaw­ki odro­dze­nia, wygło­szo­ne w kolej­nym kur­sie, zosta­nie dziś zanie­dba­ne, kie­dy zosta­nie napra­wio­ne? Przy­pu­ść­my, że jest to sezon na sadze­nie drzew: jeśli nie będzie­my kopać i kopać głę­bo­ko, kie­dy jesz­cze będzie moż­na zasa­dzić dobrze to, co kie­dyś zosta­ło źle zasa­dzo­ne? Przy­pu­ść­my, pro­szę, że kate­chi­za­cja jest rodza­jem budyn­ku: jeśli nie połą­czy­my domu regu­lar­ny­mi wię­za­mi w budyn­ku, aby nie zna­le­zio­no jakiejś luki i budy­nek nie stał się solid­ny, nawet nasza poprzed­nia pra­ca na nic się nie przy­da. Ale kamień musi podą­żać za kamie­niem, a naroż­nik musi paso­wać do naroż­ni­ka, a dzię­ki wygła­dze­niu nie­rów­no­ści budy­nek musi w ten spo­sób wzno­sić się rów­no­mier­nie. W podob­ny spo­sób przy­no­si­my wam kamie­nie wie­dzy. Musi­cie usły­szeć o żywym Bogu, musi­cie usły­szeć o Sądzie, musi­cie usły­szeć o Chry­stu­sie i o Zmar­twych­wsta­niu. I wie­le rze­czy ma być oma­wia­nych po kolei, któ­re choć teraz są oma­wia­ne jed­na po dru­giej, to póź­niej mają być przed­sta­wio­ne w har­mo­nij­nym połą­cze­niu. Ale jeśli nie połą­czysz ich razem w jed­ną całość i nie będziesz pamię­tał, co jest pierw­sze, a co dru­gie, budow­ni­czy może budo­wać, ale oka­że się, że budy­nek nie jest solidny.

Kie­dy więc wykład zosta­nie wygło­szo­ny, jeśli kate­chu­men zapy­ta cię, co powie­dzie­li nauczy­cie­le, nie mów nic temu, któ­ry jest poza nim. Prze­ka­zu­je­my wam bowiem tajem­ni­cę i nadzie­ję życia przy­szłe­go. Strzeż­cie tajem­ni­cy dla Tego, któ­ry daje nagro­dę. Niech wam nikt nie mówi: Cóż ci szko­dzi, jeśli i ja to wiem? Tak samo cho­rzy pro­szą o wino; ale jeśli zosta­nie poda­ne w nie­wła­ści­wym cza­sie, powo­du­je deli­rium i powsta­ją dwa zła; cho­ry umie­ra, a lekarz jest obwi­nia­ny. Tak samo jest z kate­chu­me­nem, jeśli usły­szy coś od wie­rzą­ce­go: zarów­no kate­chu­men popa­da w deli­rium (ponie­waż nie rozu­mie tego, co usły­szał, i znaj­du­je winę w tym, co zosta­ło powie­dzia­ne, i szy­dzi z tego, co zosta­ło powie­dzia­ne), a wie­rzą­cy jest potę­pia­ny jako zdraj­ca. Ale teraz sto­isz na gra­ni­cy: uwa­żaj, módl się, aby nic nie powie­dzieć; nie dla­te­go, że mówio­ne rze­czy nie są god­ne, aby je powie­dzieć, ale dla­te­go, że jego ucho nie jest god­ne przy­ję­cia. Sam byłeś kie­dyś kate­chu­me­nem, a ja nie opi­sa­łem tego, co było przed tobą. Kie­dy przez doświad­cze­nie dowiesz się, jak wyso­kie są spra­wy nasze­go naucza­nia, wte­dy będziesz wie­dział, że kate­chu­me­ni nie są god­ni ich słuchać.

Wy, któ­rzy zosta­li­ście zapi­sa­ni, sta­li­ście się syna­mi i cór­ka­mi jed­nej Mat­ki. Kie­dy wej­dzie­cie przed godzi­ną egzor­cy­zmów, niech każ­dy z was mówi rze­czy zmie­rza­ją­ce do poboż­no­ści; a jeśli ktoś z waszej licz­by nie jest obec­ny, szu­kaj­cie go. Gdy­by cię wezwa­no na ucztę, czyż nie cze­kał­byś na swe­go współ­bie­siad­ni­ka? Gdy­byś miał bra­ta, czy nie szu­kał­byś dobra swe­go brata?

Potem nie zaj­muj się spra­wa­mi nie­opła­cal­ny­mi: ani tym, co zro­bi­ło mia­sto, ani wio­ską, ani kró­lem, ani bisku­pem, ani pre­zbi­te­rem. Spójrz w górę; tego potrze­bu­je two­ja obec­na godzi­na. Bądź spo­koj­ny i wiedz, że Ja jestem Bogiem. Jeśli widzisz wie­rzą­cych usłu­gu­ją­cych i nie oka­zu­ją­cych tro­ski, cie­szą się oni bez­pie­czeń­stwem, wie­dzą, co otrzy­ma­li, są w posia­da­niu łaski. Ale ty sto­isz wła­śnie teraz na sza­li, czy zosta­niesz przy­ję­ty, czy nie: nie naśla­duj tych, któ­rzy są wol­ni od nie­po­ko­ju, ale pie­lę­gnu­ją strach.

A kie­dy Egzor­cyzm zosta­nie doko­na­ny, dopó­ki nie przyj­dą inni, któ­rzy są egzor­cy­zmo­wa­ni, niech męż­czyź­ni będą z męż­czy­zna­mi, a kobie­ty z kobie­ta­mi. Teraz bowiem potrze­bu­ję przy­kła­du arki Noego, w któ­rej był Noe i jego syno­wie, i jego żona, i żony jego synów. Bo cho­ciaż arka była jed­na, a drzwi były zamknię­te, to jed­nak wszyst­ko było odpo­wied­nio uło­żo­ne. Jeśli Kościół jest zamknię­ty, a wy wszy­scy jeste­ście w środ­ku, niech jed­nak będzie oddzie­le­nie, męż­czyź­ni z męż­czy­zna­mi i kobie­ty z kobie­ta­mi: aby pre­tekst zba­wie­nia nie stał się oka­zją do znisz­cze­nia. Nawet jeśli jest dobry pre­tekst, aby sie­dzieć bli­sko sie­bie, niech namięt­no­ści zosta­ną odsu­nię­te. Co wię­cej, niech męż­czyź­ni, sie­dząc, mają poży­tecz­ną książ­kę; niech jeden czy­ta, a dru­gi słu­cha; a jeśli nie ma książ­ki, niech jeden się modli, a dru­gi mówi coś poży­tecz­ne­go. Nie­chaj też mło­de kobie­ty sie­dzą razem w podob­ny spo­sób, śpie­wa­jąc lub czy­ta­jąc po cichu, tak aby ich usta mówi­ły, ale uszy innych nie wychwy­ty­wa­ły dźwię­ku; bo nie pozwa­lam kobie­cie mówić w Koście­le. A zamęż­na kobie­ta niech rów­nież idzie za tym samym przy­kła­dem i modli się; i niech poru­sza­ją się jej usta, ale jej głos nie będzie sły­sza­ny, aby przy­szedł Samu­el, a two­ja bez­płod­na dusza zro­dzi­ła zba­wie­nie Boga, któ­ry wysłu­chał two­jej modli­twy; bo takie jest tłu­ma­cze­nie imie­nia Samuel.

Będę obser­wo­wał żar­li­wość każ­de­go męż­czy­zny, cześć każ­dej kobie­ty. Niech wasz umysł będzie oczysz­czo­ny jak przez ogień do czci; niech wasza dusza będzie wyku­ta jak metal; niech upór nie­wia­ry zosta­nie wybi­ty; niech zbęd­ne łuski żela­za odpad­ną, a to, co czy­ste, pozo­sta­nie; niech rdza żela­za zosta­nie star­ta, a praw­dzi­wy metal pozo­sta­nie. Niech Bóg kie­dyś poka­że wam tę noc, ciem­ność, któ­ra świe­ci jak dzień, o któ­rej powie­dzia­no: Ciem­ność nie będzie przed wami ukry­ta, a noc będzie świe­cić jak dzień. Niech wte­dy bra­ma Raju zosta­nie otwar­ta dla każ­de­go męż­czy­zny i każ­dej kobie­ty spo­śród was. Wte­dy będziesz mógł cie­szyć się woda­mi nio­są­cy­mi Chry­stu­sa w ich zapa­chu. Wte­dy otrzy­ma­cie imię Chry­stu­sa i moc rze­czy boskich. Nawet teraz, pro­szę was, pod­nie­ście wzrok umy­słu: nawet teraz wyobraź­cie sobie chó­ry Anio­łów i sie­dzą­ce­go tam Boga, Pana wszyst­kie­go, i Jego Jed­no­ro­dzo­ne­go Syna sie­dzą­ce­go z Nim po Jego pra­wi­cy, i Ducha obec­ne­go z nimi; i Tro­ny i Domi­nia peł­nią­ce służ­bę, i każ­de­go męż­czy­znę z was i każ­dą kobie­tę otrzy­mu­ją­cą zba­wie­nie. Nawet teraz niech wasze uszy roz­brzmie­wa­ją tym chwa­leb­nym dźwię­kiem, kie­dy nad waszym zba­wie­niem anio­ło­wie będą śpie­wać: Bło­go­sła­wie­ni, któ­rych nie­pra­wo­ści są odpusz­czo­ne i któ­rych grze­chy są zakry­te: kie­dy jak gwiaz­dy Kościo­ła wej­dzie­cie, jasni w cie­le i pro­mien­ni w duszy.

Wiel­ki jest chrzest, któ­ry jest przed tobą: okup dla jeń­ców; odpusz­cze­nie prze­stępstw; śmierć grze­chu; nowe naro­dzi­ny duszy; sza­ta świa­tła; świę­ta nie­ro­ze­rwal­na pie­częć; rydwan do nie­ba; roz­kosz raju; powi­ta­nie w kró­le­stwie; dar adop­cji! Ale przy dro­dze jest wąż, któ­ry obser­wu­je tych, któ­rzy prze­cho­dzą: strzeż­cie się, aby nie uką­sił was nie­wia­rą. Widzi on tak wie­lu otrzy­mu­ją­cych zba­wie­nie i szu­ka, kogo mógł­by pożreć. Przy­cho­dzisz do Ojca Duchów, ale prze­cho­dzisz obok tego węża. Jak więc możesz go minąć? Miej­cie sto­py obu­te w przy­go­to­wa­nie ewan­ge­lii poko­ju, aby nawet gdy­by uką­sił, nie mógł was zra­nić. Miej­cie wia­rę w miesz­ka­niu, moc­ną nadzie­ję, moc­ny san­dał, aby­ście mogli minąć wro­ga i wejść w obec­ność wasze­go Pana. Przy­go­tuj swo­je ser­ce na przy­ję­cie dok­try­ny, na spo­łecz­ność w świę­tych tajem­ni­cach. Módl się czę­ściej, aby Bóg uczy­nił cię god­nym nie­biań­skich i nie­śmier­tel­nych tajem­nic. Nie prze­sta­waj ani we dnie, ani w nocy, ale gdy sen znik­nie z two­ich oczu, niech twój umysł będzie wol­ny dla modli­twy. A jeśli jaka­kol­wiek hanieb­na myśl poja­wi się w two­im umy­śle, zwróć się do medy­ta­cji nad Sądem, aby przy­po­mnieć sobie o Zba­wie­niu. Poświęć swój umysł cał­ko­wi­cie stu­dio­wa­niu, aby zapo­mniał o pod­łych rze­czach. Jeśli zauwa­żysz, że ktoś mówi do cie­bie: Czy wcho­dzisz, aby zejść do wody? Czy mia­sto nie ma teraz łaź­ni? Zauważ, że to smok mor­ski knu­je te spi­ski prze­ciw­ko tobie. Nie zwa­żaj na usta mów­cy, lecz na Boga, któ­ry dzia­ła w tobie. Strzeż wła­snej duszy, abyś nie został usi­dlo­ny, abyś trwa­jąc w nadziei, stał się dzie­dzi­cem wiecz­ne­go zbawienia.

My ze swej stro­ny, jako ludzie, tak was poucza­my i naucza­my: ale nie czyń­cie z naszej budow­li sia­na i ścier­ni­ska, i plew, aby­śmy nie ponie­śli szko­dy z powo­du spa­le­nia naszej pra­cy; ale czyń­cie z naszej pra­cy zło­to i sre­bro, i dro­gie kamie­nie! Albo­wiem do mnie nale­ży mówić, ale do was, aby­ście nad tym roz­my­śla­li, a do Boga, aby to udo­sko­na­lił. Uspo­kój­my nasze umy­sły, wzmoc­nij­my nasze dusze i przy­go­tuj­my nasze ser­ca. Wyścig toczy się o naszą duszę; nasza nadzie­ja doty­czy rze­czy wiecz­nych; a Bóg, któ­ry zna wasze ser­ca i widzi, kto jest szcze­ry, a kto jest obłud­ni­kiem, jest w sta­nie zarów­no strzec szcze­re­go, jak i dać wia­rę obłud­ni­ko­wi; bo nawet nie­wie­rzą­ce­mu, jeśli tyl­ko da swo­je ser­ce, Bóg jest w sta­nie dać wia­rę. Niech więc wyma­że pismo, któ­re jest prze­ciw­ko tobie, i udzie­li ci prze­ba­cze­nia two­ich daw­nych prze­wi­nień; niech posa­dzi cię w swo­im Koście­le i zacią­gnie do swo­jej służ­by, i nało­ży na cie­bie zbro­ję spra­wie­dli­wo­ści: niech napeł­ni cię nie­biań­ski­mi rze­cza­mi Nowe­go Przy­mie­rza i da ci pie­częć Ducha Świę­te­go nie­za­tar­tą przez wszyst­kie wie­ki, w Chry­stu­sie Jezu­sie, Panu naszym, któ­re­mu niech będzie chwa­ła na wie­ki wie­ków! Amen.

(Do czy­tel­ni­ka).

Te Wykła­dy kate­che­tycz­ne dla tych, któ­rzy mają być oświe­ce­ni, możesz poży­czać kan­dy­da­tom do chrztu i wie­rzą­cym, któ­rzy są już ochrzcze­ni, do czy­ta­nia, ale nie dawaj ich wca­le ani kate­chu­me­nom, ani innym, któ­rzy nie są chrze­ści­ja­na­mi, jak odpo­wiesz Panu. A jeśli zro­bisz kopię, napisz to na począt­ku, jak w oczach Pana.

Prze­kład z języ­ka angiel­skie­go wspo­ma­ga­ny maszynowo.

Źró­dło: Nice­ne and Post-Nice­ne Fathers, Second Series, Vol. 7. pod redak­cją Phi­li­pa Schaf­fa i Hen­ry­’e­go Wace­’a. (Buf­fa­lo, NY: Chri­stian Lite­ra­tu­re Publi­shing Co., 1894).

Dodaj swój komentarz